13. Oto Ona.

Mój powrót do domu w zeszłą środę, miał ściśle okreslony cel: pomoc przy imieninach Babci. Tak więc w czwartek rano, po odespaniu trudów podróży, zmyciu z siebie ton kurzu i pekapowej woni powstałej przy udziale podróżnych zmierzających głównie na Woodstock- odżyłam. Właśnie radoście ubijałam pianę do ciasta, gdy zaterkotał domofon. To zazwyczaj oznacza przyjście listonosza, bez większych oczekiwań więc, podbiegłam do drzwi, starając się nie umazać świeżo przemalowanych na ognistą żółć ścian białkiem jajek.

-Słuuucham?- zawołałam (domofon ma słabe łącze).

-Cześć…to ja.- zaszemrał głos w słuchawce.

Ona.

Przyszła Ona.

Wcisnęłam kluczyk i zastygłam przy drzwiach. Bezmyślnie zapatrzyłam się na gumowe przywieszki do kluczy; Miś z napisem ,,Przyjaciel”. Laleczka z napisem ,,Wiktoria”. Inna laleczka z napisem ,,Gwiazda”. Czwarta przywieszka pokazywała mi gumowe plecy.

Spodziewałam się każdego gościa- ale nie Onej. Mimo, że ledwie dwa dni wcześniej wymieniałyśmy sms’y, mimo, że wiedziałam o jej obecności w Koszalinie, nigdy nie przypuszczałabym, że Ona mnie odwiedzi.

Postaram się króciutko wyjaśnić naszą relację: znam Oną już wiele lat. Czasem mam wrażenie, że jest mi siostrą a bywa- że i córką. Ona ma tyle lat co ja, ale nigdy nie chodziłyśmy do jednej szkoły. Tak naprawdę nikt nie wie o naszej przyjaźni bo nigdy się z nią nie afiszowałyśmy, była czymś całkowicie prywatnym, czymś tylko między nami.Może dlatego, że rozumiemy się czasem bez słów? A może dlatego, że nigdy, przenigdy jej nie potępiam, nie krytykuję. Akceptuję ją w 100% taką, jaką jest- ale naprawdę. Nie taką jak widzi ją reszta świata.

A reszta świata widzi Oną przez mase nakładek, filtrów (nie chcę powiedziec, ze tarczy). Ona jest piękna. Jest dziewczyną, na którą każdy zwróci uwagę. Wiem, jak wielu chłopaków z różnych szkoł cichaczem do niej wzdychało. Byli i tacy, którym udało się do niej zbliżyc- jednak nie były to relacje, jakich prawdziwa , wrażliwa, romantyczna Ona chciała i oczekiwała- wiem, że dopiero jej ostatni związek okazał się Strzałem W Dziesiątkę.

Ludzie znają Oną jako piekielnie zdolną i piękna Dziewczynę- jedni ją lubią, inni nie. Fakt, że Ona tak naprawdę jest cicha, zamyślona i miewa  dziwne pomysły. Kiedy zwierza mi się z tego co jej chodzi po głowie, to czasem muszę złapać się za swoją. Nieraz przyznała, że za jej sposób rozumowania, najpewniej czekałoby ją Wariatkowo a gdyby jej przemyślenia wyszły na jaw- najprawdopodobniej czekałaby ją społeczna banicja.

Zapukała do drzwi ale wiedziała, że już je jej otworzyłam- po chwili więc stała przede mną, taka jaką ją zapamiętałam z ostatniego spotkania, które miało miejsce pare miesięcy temu- piękna, dziwna i trochę daleka.

Tak wyszło, że ostatnio mało się widywałyśmy. Choć nasze spotkania nigdy nie były super częste czy regularne….

Ale patrząc w tamten czwartek na Oną, wiedziałam, że jest źle. Bywało źle już wcześniej, oj, żeby to raz. Ale wtedy miała w oczach coś takiego….sama nie wiem jak to nazwać. Czułam, że strasznie cierpi i że musi o tym komuś powiedzieć.

-Wchodź, chcesz herbaty?- zaczęłam, ale nie, nie chciała herbaty. Ok. Zły znak.

-No to siadaj. Ja tylko zdejmę ten fartuch…- zaczęłam ściągać  z siebie koszmarek powstały na zajęciach z techniki w 2002 roku.

-Nie Wizna, proszę, tylko na moment,nie zajmę Ci dużo czasu.- odparła prędko- Usiądź tylko ze mną chwilkę i zaraz zmykam, nie będę Ci przeszkadzać.

-Nie przeszkadzasz.- powiedziałam szczerze, przysiadając na podłodze. Ona zsuneła się na kanapę i podwinęła nogi. Cieszyłam się, że ją widzę. Ale nie cieszyłam się, z tego, że prawdopodobnie, nie będę umiała jej pomóc- Onej problemy to nie są problemy zwykłych ludzi.

-Ona , co się stało?- zaczęłam wprost. Nie zdziwiło ją moje bezpośrednie pytanie.- Powiedz, zgubiłaś pamiętnik, ten w którym piszesz naprawdę wszystko co myslisz?

-Boże, Wizna, nie!- nieomal się zaśmiała. Ale  po chwili na jej twarzy znów zagościł wyraz smutnego szczeniaczka.-To by naprawdę mogło skończyć się dla mnie kryminałem…

-Ok. – szybko wyeliminowałam inne, potencjalne problemy i pozostał mi jeden temat który mógł być przyczyną Onowego smutku- Mieszko?

Bum. Trafiłam.

Mieszko to chłopak Onej. Oczywiście, nazywa się mniej książęco ale tak go z pewnych przyczyn ochrzciłyśmy.

Dodam, że Mieszko to Ten Jedyny Wyśniony Biały Koń Na Księciu…Tfu, Książe na Białym Koniu. No, jakoś tak. Mieszko wielbi Oną bezgranicznie ale przede wszystkim niesamowicie dobrze się dogadują (uwierzcie mi, że komunikacja z moją przyjaciółką bywa, delikatnie mówiąc, trudna). Dla niej ta miłośc była jak objawienie i błogosłwieństwo; pamiętam jak rozgorączkowana relacjonowała mi, że ona i Mieszko mogą gadać dosłownie o   w s z y s t k i m  i nigdy nie braknie jej tematów. Że czuje się uwielbiana i kochana. Że nie przeszkadza jej jego wiek (Mieszko jest ponad rok młodszy).

Ja z radością przyjęłam nowinę o jej związku. Jako, że Ona nie ma facebooka a Mieszko nie umieszcza na nim zbyt wiele informacji, o stanie i rozwoju ich miłości dowiadywałam się z najpewniejszego źródła- od Onej własnie.

-Nie rzucił mnie. Kocha mnie i ja jego. Wszystko między nami jest super. Tylko…-Ona wzięła głęboki oddech- Ja nie umiem…nie wiem jak…

-Czego nie wiesz? – spytałam cierpliwie.

-Nie czuję…ja tak strasznie się boję, że niejestemdlaniegojedyną- ostatnie słowa zabrzmiały jak jeden wyraz.

-Że Cię zdradza?- jakoś nie chciałam uwierzyć.

-Nie. Nie fizycznie. Emocjonalnie….-odparła gorzko. Nie do końca rozumiałam, co ma na myśli.

-Ona…proszę powiedz mi dokładniej o co Ci chodzi, bo chyba nie do końca załapałam…

I wtedy coś w Onej pękło. Zaczęła ryczeć. Ona nigdy nie płacze a teraz siedziała na mojej kanapie, ta piękna i subtelna dziewczyna z otwartą buzią, ściśniętymi od płaczu powiekami a łzy ciurkiem, ba strumieniami, leciały na jej policzki, koszulkę, spodnie. Złapała mojego jaśka, żeby się wyryczeć a ja w lekkim szoku dałam jej te kilkanaście sekund ; wiedziałam, ze pierwszy wybuch musi minąć aby w ogóle się uspokoiła. I rzeczywiście, po chwili odrzuciła mojego mokrego już jaśka pokrytego teraz smugami czarnego tuszu i śliskimi pasami ; jak się domyśliłam, pochodziły z jej biednego zapłakanego nosa. Na pewno pochodziły, bo jasiek zwinnym ślizgiem przejechał po podłodze aż pod ścianę w przedpokoju.

-Sorry Wizna.- rzuciła Ona.

-Onuś, naprawdę mam pralkę, wyluzuj.- uspokoiłam ją i spróbowałam usiąść koło niej. Nie odsunęła się, więc delikatnie ją przytuliłam.- Mów.

-Wiesz, z jednej strony wiem, że jestem dla niego jedyną…a mimo to, wiem, ze wchodzi sobie na profile roznych dziewczyn…nawet takich, które do niego kiedyś podbijały. A nawet na profile swoich dziewczyn….

-Ona.- prawie się zaśmiałam- Przeciez to nic takiego! Większość z nas po prostu patrzy na profile…a swoich eks przeciez podglądamy z ciekawości- czy sobie poukładali wszystko w życiu i takie tam…

-Przestań!- zawołała- Jak możesz tak mówic?!

-No…a Ty nigdy nie zastanawiałaś się co na przykład u Delifna ?-chłopak przed Mieszkiem- Albo u Dropsa ?-chłopak przed Delfinem.

-Noo…pewnie, że tak…ale żeby zaraz na nich patrzeć…

-Wiesz, nie masz facebooka.- zauważyłam- A poza tym, jesteś kobietą…Ty się możesz skupić na stronie emocjonalnej ale facet to wzrokowiec.

-Ale mój Mieszko taki nie jest! – zawołała z rozpaczą- A przynajmniej…nie był!

-Uwierz mi, ze to naprawde nic takiego. Wiesz, kobiety rozpaczaja jak znajda u faceta jakies linki do porno a…

-Juz bym wolała!- przerwała mi – Przynajmniej byłoby to odarte z emocji! A nie zwiazane z kims…z kims prawdziwym.- (nie wiem czy wiele kobiet tak by na to spojrzało, ale ok Ona, Ty to Ty).

-Dlaczego Cię to tak martwi?- zapytałam- Mówisz, ze wszystko u Was w porządku.

-No bo jest. Tylko…

-Chciałabyś być jedyną osobą na świecie?

-Tak.

-I jesteś. W jego sercu jesteś jedyną kobietą- przecież ja to widzę! Ale żyjecie na świecie pełnym ludzi, pomysl, gdyby nikogo innego wkoło Was nie było…to byłoby niezbyt ciekawie, nie uważasz?

-Niby to wiem….ale….jakos nie potrafię sobie tego przełożyć- westchnęła- I przede wszystkim….nie umiem o tym z nim pogadać. Wstyd mi.

-Wiesz Ona, moze lepiej nie gadaj….mysle, ze poczulby sie strasznie wiedzac ze grzebiesz w jego sprawach.

-Nie grzebałam!- odparła urażona- Nic nie ukrywał. Ufa mi przecież….

-No widzisz! Jakby nie chciał, zeby widziala to pewne rzeczy by ukryl albo skasował.Ona, poważnie – nie masz się czym martwić.. Ale jeśli tak to Cię trapi, to spróbuj z nim pogadać…albo lepiej napisz list, to mi zawsze pomagało. Jeśli to ten jedyny  i tylko Twój, to przecież zrozumie i zrobi wszystko aby rozwiać Twoje wątpliwości.

Ona długo milczała, ale już nie płakała. Rozpacz na jej twarzy ustąpiła miejsca zamyśleniu. Wiedziałam, że opinia osoby trzeciej pomogła zrozumieć jej to, co wiedziała w głębi serca.

-Dzięki Wizna.- po paru minutach uścisnęła mnie- Myślę, że…masz rację. Jakoś to być musi a musi być dobrze. A powiedz, skąd takie rzeczy wiesz?

-Dużo czytam – wyszczerzyłam się- No i paru ludzi już u mnie było z troskami….a ja lubię na ludzi patrzeć, analizować ich….także….wiesz.

-Wiem. Biegnę, papa, dzięki!- Ona złapała kurtkę, błyskawicznie wsunęła na stopy sandałki i już jej nie było. Pobiegła gdzieś – jak to Ona. I pewnie długo jej teraz nie zobaczę. Uśmiechnęłam się i wrzuciłam zasmarkany jasiek do parlki.

(Ona zgodziła się na publikację mojej rozmowy z nią, jak sama twierdzi „i tak nie czyta blogów, bo są nuuudne” 🙂


2 myśli w temacie “13. Oto Ona.

Dodaj komentarz